Milionerzy na olimpiadzie
Choć nazw chińskich firm nie widać na olimpijskich plakatach, to ich właściciele są ludźmi spełnionymi i nie mają kompleksów w rozmowach z przedstawicielami zachodniego biznesu. To zachodnie firmy wciąż się uczą, jak poruszać się po tym największym rynku – pisze z Pekinu Danuta Walewska
Chen Zemin nazwał swoją firmę Sanquan, ponieważ to skrót od pierwszych liter III posiedzenia plenarnego KC Komunistycznej Partii Chin. To miał być dowód wdzięczności za rozpoczęcie procesu reform gospodarczych w tym kraju. Chiński cud gospodarczy w tym roku właśnie obchodzi swoje trzydziestolecie.
To ten cud, przy jednoczesnym poluzowaniu rygorów politycznych, doprowadził do widocznego rozwoju Chin. W tym kraju co miesiąc przybywa kilkunastu dolarowych milionerów, a kolejni Chińczycy wchodzą na listę miliarderów „Fortune”. Najbogatsi z nich, wśród nich Chen Zemin, spotkali się w tym tygodniu w Pekinie jako główni dostawcy produktów wykorzystywanych przy okazji olimpiady.
Bułka dla olimpijczyka
Dziś, kiedy świat zastanawia się, do jak dużego spowolnienia gospodarczego dojdzie w chińskiej gospodarce, chiński indeks giełdowy spada, a władze zaczynają liczyć straty finansowe, jakie przyniesie im olimpijska ekstrawagancja, chińscy milionerzy notują wzrost zysków o 30 – 50 procent rocznie. Żaden z nich nie ma MBA, ale do szkół biznesowych posyłają swoje dzieci.
Chen Zemin miał 50 lat, kiedy porzucił praktykę lekarską i zajął się produkcją mrożonek. Dzisiaj co dziesiąta paczka ryżowych bułeczek sprzedawanych w kraju pochodzi z firmy Sanquan. Znudzony przyjmowaniem pacjentów Zemin 14 lat temu otworzył sklepik z zakąskami, a...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta