Kryminalny Białoszewski
Jeszcze nie było takiego kryminału o współczesnej Warszawie. Z autorem „Wilczej wyspy” rozmawiamy o poszukiwaniu „warszawskości”, kryminalnej kuchni i kłopotach piłkarskiej Polonii.
Z Tomaszem Konatowskim rozmawia Igor Seider
Od początku w pana książkach ważna była Warszawa. W debiutanckim „Przystanku Śmierć” ideą porządkującą stołeczną przestrzeń była oś linii tramwajowych. Co jest nią w wydanej właśnie „Wilczej wyspie”? Czy Wisła, na brzeg której wypływają nagle makabryczne zwłoki?
Tomasz Konatkowski: Przyznaję, że taki miałem pomysł. Warszawa leży nad Wisłą, o czym czasem jej mieszkańcy zapominają. Oczywiście nie ci, którzy co rano muszą się przez nią dostać jednym z mostów do pracy. Martwi mnie, że rzeka jest czymś, co wyznacza jedynie szlak komunikacyjny w poprzek, a nie jest nim sama w sobie. Zwykliśmy nawet mówić, że stolica odsunęła się od Wisły. Chcę, żeby ludzie trochę sobie o niej przypomnieli.
A nie boi się pan, że po lekturze „Wilczej wyspy” niektórym odechce się spacerów po wiślanym nabrzeżu?
Nie przesadzajmy. Po „Przystanku Śmierć” nie spadła gwałtownie liczba korzystających z tramwajów. Choć rzeczywiście mam znajomych, którzy zaczęli bać się wsiadania do nich późnym wieczorem. Taka jest już dola kryminału. Z konieczności musi się w nim pojawić zbrodnia i przemoc. Ale przecież to nie jest prawdziwy obraz miasta.
Jednak sama miejska topografia, zmiany, jakie zachodzą w warszawskiej tkance, oddaje pan z wielką dokładnością.
Żyję tu i pracuję na co dzień. Aż szkoda...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta