Szanowany dżentelmen i nieznośny nieudacznik
Nigdy skrajna lewica nie była w Ameryce tak silna i tak głodna głębokich zmian społeczno-politycznych. Stąd pewnie tak wielkie nadzieje wiąże z Barackiem Obamą. Czy słusznie? – zastanawia się publicysta
Szanowany dżentelmen przybywa z Illinois i przejmie urząd od najgorszego prezydenta w historii” – cytat pochodzi z tygodnika „Harpers Weekly”, specjalnego wydania inauguracyjnego – ale nie inauguracji Baracka Obamy, tylko Abrahama Lincolna. Wprowadził się do Białego Domu 148 lat temu, po Jamesie Buchananie, a nie po George’u W. Bushu, choć ton i stopień napastliwości komentarzy prasowych jest uderzająco podobny.
Odchodzący prezydenci tradycyjnie mieli fatalną prasę. Przeglądając same tylko powojenne tytuły, można odnieść wrażenie, że Stany Zjednoczone nie miały ani jednego porządnego prezydenta. Przychodzili mężowie stanu, ale odchodzili nieudacznicy.
Sukcesy swoje i cudze
Prezydent Dwight Eisenhower w tygodniach poprzedzających inaugurację rozsiewał po gazetach nieoficjalne opinie o Harrym Trumanie. „Philadelphia Inquirer”, powołując się na źródła w ekipie przejmującej władzę, pisał o defetyście, który zmarnował amerykańskie zwycięstwo w Korei. Kilka miesięcy później uznał strategię swojego poprzednika za swoją i doprowadził do stworzenia strefy zdemilitaryzowanej.
Jego następca John Kennedy jeszcze w trakcie kampanii wyborczej zapowiedział zaostrzenie kursu wobec Kremla, a w wywiadzie dla „Life Magazine” oskarżył Eisenhowera, że doprowadził do „missile gap”. Chodziło o strategiczną przewagę ZSRR nad USA. Kennedy powoływał się na tajny raport CIA. Raportu nigdy nie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta