Czasami trzeba tupnąć nogą
Adam Małysz: o konkursach w Zakopanem, wierze w trenera Hannu Lepistoe i o tym, że mistrzowie powinni być egoistami
Rz: Na Wielkiej Krokwi było miejsce ósme i dwunaste. Liczył pan na więcej?
Adam Małysz: Wierzyłem, że będzie lepiej. Szczególnie w czwartek, po tym drugim treningowym skoku na odległość 136 metrów. On potwierdził, że warto było jechać do Lahti i trenować z Hannu Lepistoe. Ten skok był też dowodem, że mogę skutecznie walczyć z najlepszymi. Serducho biło mi tak mocno z emocji. Myślałem, że wyskoczy z piersi.
Oba konkursy pokazały jednak, że dystans do czołówki wciąż jest duży. Na pana twarzy nie było już tego uśmiechu pełnego wiary...
Były skoki lepsze i gorsze. W sobotę ten drugi był całkiem dobry, ale w pierwszym spóźniłem odbicie. Tak bardzo chciałem polecieć daleko, że popełniłem błąd. To moja wina. Mogę mieć pretensję tylko do siebie.
Podobno rozmawiał pan o swoich występach w Zakopanem z Hannu Lepistoe. Jak je ocenił trener?
Wychwycił wszystkie błędy i zalecił spokój, który dziś jest mi najbardziej potrzebny. Lepistoe jest przekonany, że jeszcze w tym sezonie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta