Przyszłość mnie podnieca
Autor przebojowych „Sexbomb” i „She’s a Lady” nagrał nowy album i chociaż dobiega siedemdziesiątki, dopiero teraz czuje, że żyje. Mówi „Rz” o przewadze, jaką ma nad młodymi muzykami, i o tym, że kochają go nawet męscy twardziele
Rz: Czy „24 Hours” to pańska najbardziej osobista płyta?
Tom Jones: Mówi o mnie więcej niż wszystkie, które dotąd nagrałem. Ale nie powstała z potrzeby szczerości, raczej z konieczności, bo chcę być wiarygodny. Wytwórnia zaproponowała tymczasem utwory, które nie wydały mi się ekscytujące, więc poszedłem do autorów i opowiedziałem im o sobie. Zacząłem od Bono – siedzieliśmy w klubie w Dublinie i poprosiłem, żeby napisał dla mnie piosenkę. Z naszych rozmów powstała „Sugar Daddy”.
A więc podpisuje się pan pod pochodzącym z niej wersem: „Niesie mnie seksualna ambicja, ale kończy się amunicja”.
Puszczam do siebie oko. Kiedy Bono przysłał mi tekst, zapytałem, czemu tyle w nim sprośności? Usłyszałem: „Bo tylko ty masz dość ikry, żeby to zaśpiewać. I tylko tobie ujdzie to na sucho”.
„I’m Alive” jest manifestem mężczyzny odkrywającego życie na nowo, tuż przed siedemdziesiątką. W refrenie wykrzykuje pan: „Żyję! Jestem mężczyzną!”. Kiedy znów pan to poczuł?
Śpiewam, występuję, moje życie dzieje się tu i teraz. Potrzebowałem piosenki, która pozwoliłaby mi ruszyć z kopyta. Refleksyjny robię się dopiero pod koniec płyty. „I’m Alive” to bardzo jasny komunikat: właśnie zrozumiałem, że wciąż mogę być tym, kim zapragnę.
A był taki czas, kiedy myślał pan, że już wszystko ma za sobą?
Nawet w chudych latach, kiedy...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta