Mistrz doprowadzania do łez
FINAŁ AUSTRALIAN OPEN. Rafael Nadal i Roger Federer znów stworzyli wspaniałe widowisko. Hiszpan wygrał 7:5, 3:6, 7:6 (7-3), 3:6, 6:2
Dzień wcześniej Serena Williams zdobyła czwarty tytuł, gdy pokonała Dinarę Safinę 6:0, 6:3, ale historia tenisa tworzyła się w niedzielę, podczas finału mężczyzn. Inna, niż po cichu się spodziewano. Zapomniano o rekordzie Samprasa, 14. wielkoszlemowym tytule Federera, ważne stało się to, że Nadal ma płuca i nogi ze stali. Został pierwszym Hiszpanem, który wygrał w Australii, po raz pierwszy rozstrzygnięcie nastąpiło po północy, dawno nie było w Melbourne tak ekscytującego finału.
Noc należała do Nadala, choć przez cztery sety nie było to wcale pewne. Obaj zaczęli mecz nerwowo, potrzebowali kilkunastu minut na znalezienie rytmu najlepszych odbić. Publiczność, trochę zdziwiona, zobaczyła wiele gemów, w których serwis nie decydował o wyniku. Kiedy na tablicy był remis 2-2 i zaczynał się rozstrzygający set, wciąż można było uważać, że legendarna wytrzymałość Hiszpana ma granice, że pięć godzin i 14 minut gry w półfinale z Fernando Verdasco musi zostawić ślad.
Pewnie tak było, lecz nowy mistrz rzadko miał chwile słabości. Tylko w trzecim secie poprosił o pomoc lekarza. W zeszłym roku w Wimbledonie obaj rozegrali może najpiękniejszy mecz w kronikach tenisa. Kolejny finał w Melbourne nie był daleko za tamtym spotkaniem. Niektóre wymiany wydawały się przekraczać ludzkie możliwości, niektóre obrony i kontrataki zachwycały z taką siłą, że stawiały na baczność legendy australijskiego...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta