Sześciolatki będą krócej dziećmi
Obowiązek szkolny dla sześciolatków to przejaw tchórzostwa i hipokryzji polityków. Tym sposobem tylnymi drzwiami chce się wprowadzić na rynek pracy dodatkowy rocznik – pisze publicysta
Sejm dziś głosuje nad wetem prezydenta wobec nowelizacji ustawy oświatowej
– tej wprowadzającej obowiązek szkolny dla sześciolatków. Weto najpewniej upadnie, ustawa wejdzie w życie. Na szczęście ów przymus ma trzyletni vacatio legis: obowiązywać ma od 1 września 2012 r. Dzięki temu można zacząć dyskusję o sensie tego przepisu i ewentualnie go uchylić.
Tak, to nie pomyłka: zacząć. Bowiem – co dość niezwykłe w dziejach polskiego parlamentu, polskiej polityki, polskich mediów – przepis ten przyjęty został praktycznie bez dyskusji o jego sensie. Toczyła się ona tylko na łamach pism specjalistycznych, czasem na stronach publicystycznych w gazetach, a głównie w Internecie. Na czołówkach doniesień prasowych, w newsach radiowych i telewizyjnych nie istniała natomiast wcale.
Czy wysłanie sześciolatków do szkół wyrówna szanse? Tak, jeśli można zadekretować dobrobyt. Herbata nie jest słodsza od samego mieszania, a dziecko nie będzie mądrzejsze od siedzenia w ławce szkolnej
To nie znaczy, że temat przemilczano. O, nie – hałasu było dużo, ale o kwestie trzeciorzędne. Zwolennicy ustawy powtarzali: „tak robi cała Europa” oraz: „to pomoże wyrównać szanse edukacyjne”. Przeciwnicy zaś: „to zły moment, jest kryzys, szkoły nie są przygotowane”.
Po cichu
Czy musimy naśladować Europę? Niekoniecznie, zwłaszcza w...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta