Ofiary urzędniczego barbarzyństwa
W sprawie małej Róży zasmuca wrażenie upokorzenia biednej, acz kochającej się rodziny. Z zażenowaniem czytamy o niepozmywanej podłodze. Żenujące, że ktokolwiek ma prawo wolnym ludziom „zaglądać do gara” – pisze prawnik
Narastająca ilość bulwersujących przypadków odbierania rodzicom dzieci niepokoiła mnie od dawna, ale dopiero głośna sprawa małej Róży dała impuls, aby zabrać głos. Mogę sobie pozwolić na komfort jej skomentowania nie jako wytrawny znawca tematu (nie jestem specjalistą od prawa rodzinnego), ale jako obywatel Rzeczypospolitej i „przeciętny rodzic” – matka trójki dzieci.
Wady przeciętnego rodzica
A „przeciętny rodzic” jest coraz starszy (a propos ojca Róży, Władysława Szwaka, któremu wypomniano zaawansowany wiek), nadmiernie zapracowany (niekiedy im wyższy status społeczny, tym bardziej), w związku z czym nie ma czasu zajmować się tak efektywnie i profesjonalnie swoimi dziećmi, jak mógłby zająć się nimi rodzic zastępczy – w zamian, oczywiście, za odpowiednie wynagrodzenie.
Co gorsza przeciętny rodzic uganiając się za chlebem powszednim, bywa także zestresowany i mało cierpliwy, w przeciwieństwie oczywiście do idealnego rodzica zastępczego, któremu za to się płaci, aby był cierpliwy. Przeciętny rodzic nie wykazuje też – przynajmniej w ocenie fachowego personelu – zainteresowania sprawami dziecka, ponieważ np. nie może dotrzeć na akademię przedszkolną organizowaną w samo południe, bo pracuje. W przeciwieństwie do wspaniałego rodzica zastępczego.
„Przeciętny rodzic” pozostawia także niekiedy okruchy na stole i niepozmywane naczynia w zlewie, a...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta