Reżyseria żywej muzyki
Aktorka i reżyserka opowiada o ułomnościach i możliwościach polskiego teatru, nieustającej potrzebie zabawy formą, spłaszczaniu Edgara Allana Poe i specyficznych kolorach Warszawy
Ma pani za sobą wyjątkowo intensywny rok. Wyreżyserowane cztery premiery: „Kaspar”, „Pijacy”, „Opera dokumentalna o Okrągłym Stole”, wreszcie „Zagłada domu Usherów” Philipa Glassa. Czy ma pani poczucie wyjątkowości tego roku, przełamania swojego obrazu w ostatnich latach jako przede wszystkim aktorki?
Barbara Wysocka: Oprócz wymienionych przez panią premier reżyserskich była jeszcze „Trylogia” Jana Klaty, w której zagrałam Oleńkę.
W czerwcu rozwaliłam też samochód w akcji ulicznej Rafała Bujnowskiego podczas festiwalu Art Boom w Krakowie – było to jedno z bardziej wyczerpujących emocjonalnie i fizycznie działań w 2009 r.
Nie mam poczucia wyjątkowości tego roku i nie starałam się przełamywać własnego obrazu jako aktorki, wręcz przeciwnie. Niektórzy myślą, że aktorstwo było dla mnie tylko drogą do reżyserii albo że skoro reżyseruję, to nie chcę już grać. Jest dokładnie odwrotnie – aktorstwo jest dla mnie najpełniejszym i najskuteczniejszym środkiem wyrazu, niezbędnym do życia jak powietrze. Reżyseria jest torem równoległym – nie traktuję tych dwóch zawodów zupełnie oddzielnie. Każda praca reżyserska jest dla mnie nierozerwalnie związana z aktorstwem i każda rola ma w sobie coś z reżyserii. Nie oddzielam też od tego wszystkiego muzyki. Każda rola i reżyseria to praca w materii muzycznej.
Co panią zainteresowało najbardziej w obu...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta