Dobrego kolejnego roku nie tylko w politycznym zoo
Warszawiak od paru pokoleń, który urodził się w Łodzi, opowiada o niedoszłej tragedii na Krzywym Kole, traumatycznej przejażdżce dorożką, studenckiej inicjacji roku ’68, spotkaniu z mrówkojadem, a także o tym, gdzie są najbardziej inspirujące szopki w stolicy
Mieszkam tu już od 60 lat. Dla mnie Warszawa składa się z samych miejsc magicznych – mówi Marcin Wolski.
Pierwsze zapamiętane wrażenie jest mocne, ale do najmilszych nie należy. – Ja, maleńkie dziecko, najwyżej trzyletnie, jadę z rodzicami dorożką przez morze ruin, na Pragę. Gruzowisko jest jeszcze przysypane śniegiem. Wyrastają z niego maleńkie drzewka. Musiał to być rok 1949, może 1950, bo od 1951 r. na stałe mieszkaliśmy w Warszawie – wspomina.
Z Warszawą jest jeszcze związane „wspomnienie prenatalne”: piwnice Domu Gdańskiego przy ul. Krzywe Koło. Po upadku Śródmieścia stała tu pod murem cała męska część jego rodziny: dziadek, ojciec, wujek...
Los na Krzywym Kole
– Doniesienia o zbliżających się wojskach radzieckich wygnały rodzinę z domu w Wawrze, zbudowanego jeszcze w latach 30. przez dziadka. Uznano, że bezpieczniej będzie w mieszkaniu rodziców przy Krakowskim Przedmieściu.
I tak oto, pod koniec lipca, cała familia przeniosła się do centrum miasta. Wraz z ludnością cywilną (ojciec w czasie Powstania był 44-latkiem) przeżyli gehennę miesiąca pod ostrzałem, wejścia Niemców i grozę przed egzekucją. – Na Krzywym Kole mogła się skończyć moja historia, nim jeszcze się rozpoczęła – komentuje Wolski.
Do rozstrzelania nie doszło tylko dzięki sile perswazji matki późniejszego pisarza. Dzięki jej zdumiewającemu...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta