Tour ośmiu tortur
W Nowy Rok Justyna Kowalczyk zaczyna Tour de Ski. Jako faworytka
Wszystko zaczęło się w saunie pod Oslo, w środku lata. Do domu Vegarda Ulvanga przyjechał inny niespokojny duch – Jürg Capol. Obaj kiedyś byli biegaczami: Ulvang legendarnym, Capol przeciętnym. Potem zostali działaczami FIS. Capol jest w biegach tym, kim Walter Hofer w skokach, Ulvang mu doradza. A wymyślony sześć lat temu w saunie etapowy wyścig to ich największy sukces. Tour de Ski obsypał biegi deszczem euro, przyciągnął telewizje i kibiców. Dla biegaczy stał się kuszącą niewolą. Nic nie boli tak jak Tour, ale też nigdzie nie czeka tyle punktów PŚ i pieniędzy.
TdS nazwę pożyczył z Tour de France, z Turnieju Czterech Skoczni wziął termin, a z narciarstwa alpejskiego stok Alpe Cermis, który na co dzień jest trasą zjazdu i slalomu giganta. Na finał Touru też rozstawiają tam niebieskie i czerwone bramki, tyle że trzeba się między nimi wspinać, a nie zjeżdżać....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta