Przejść Grenlandię i nie zwariować
Byłem wcześniej na wyprawach zimowych na Spitsbergenie, na Kamczatce i na Islandii. Ale dopiero podczas przejścia przez Grenlandię przeżyłem najgorsze dni w życiu. Za żadne pieniądze bym tego nie powtórzył – mówi podróżnik Rafał Król
Nie zmogły mnie tam mróz, wiatr czy brodzenie w lodowatej wodzie, ale potworna monotonia krajobrazu prowadząca na granicę szaleństwa – dodaje. Rafał Król, podróżnik, polarnik, wrócił we wrześniu z przeprawy przez Grenlandię. Wraz z przyjacielem Norbertem Pokorskim, podróżnikiem i biologiem, przecięli tę największą na Ziemi wyspę trasą liczącą 550 kilometrów. Tą samą, którą 120 lat wcześniej przeszedł Fridtjof Nansen. Nansen, który szedł z pięcioosobową grupą, był pionierem, jako pierwszy stanął na środku grenlandzkiego lądolodu.
Na start
Początki są prozaiczne. Lot samolotem z Gdańska do Kopenhagi, z Kopenhagi do Rejkiawiku, z Rejkiawiku do Kulusuk, małej miejscowości leżącej na wyspie u wschodnich wybrzeży Grenlandii.
Razem z podróżnikami lecą ich bagaże – dwa namioty, dwie pary plastikowych sań, dwie pary nart biegowych, raki, czekany, syntetyczne śpiwory, karimaty, maszynki do gotowania, żywność, ubranie, drobny sprzęt (latarki, lornetka, radioboja, telefon satelitarny). W sumie, razem z 15 litrami paliwa do kuchenek, które dokupią na Grenlandii – po 85 kilogramów na głowę.
W Kulusuk trzeba wynająć łódź, która podrzuci podróżników do Ammassalik (około 25 km), największego (2000 mieszkańców) miasta na wschodnim wybrzeżu Grenlandii. Tam zgłaszają się na policję, gdzie zobowiązani...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta