Pożegnali dobrego przyjaciela
Ta śmierć jest jak pieczęć, która opieczętowuje pamięć tamtych ofiar z 1940 r. – mówił bp Tadeusz Pikus podczas wczorajszej mszy św. w intencji ofiar katastrofy.
– Modlimy się także za przyjaciela duszpasterstwa akademickiego Władysława Stasiaka, dziękując za dobro, jakie ze sobą niósł.
Uroczystość zgromadziła rzesze wiernych i przyjaciół tragicznie zmarłego szefa Kancelarii Prezydenta, a kiedyś wiceprezydenta Warszawy. Byli radni, straż miejska, pracownicy stołecznego ratusza poprzedniej kadencji samorządu, młodzież. I tylko żona była obecna na uroczystości jedynie duchem. Była w drodze z lotniska, dokąd przybyły trumny spod Smoleńska, do Pałacu Prezydenckiego.
Uroczystość zaczęła się nieszporami. Podczas homilii biskup Pikus przypomniał, że 7 kwietnia leciał z osobami, które potem wyruszyły do Smoleńska. – M.in. z Władysławem Stasiakiem. I nie wiedziałem wtedy, że było to nasz ostatni kontakt – mówił bp Pikus. – Dlatego każde spotkanie z drugim człowiekiem trzeba traktować tak, jakby było ostatnim.