Polowanie na Goldman Sachs
Istniejący od 141 lat najpotężniejszy bank inwestycyjny świata długo cieszył się opinią najlepszej maszynki do zarabiania pieniędzy, jaką kiedykolwiek udało się wynaleźć ludzkości. Pogoń za kasą ściągnęła jednak na niego kłopoty
– To wyjątkowa instytucja – przekonywał Warren Buffett, guru światowych inwestorów, gdy na uprzywilejowane akcje Goldman Sachs wydawał 5 mld dol.
I choć kupował je nie z sentymentu, ale żeby na tej inwestycji dobrze zarobić, to trudno się z nim nie zgodzić. W banku pracują 33 tys. osób, które zarabiają średnio 700 tys. dol. (2,2 mln zł) rocznie. Najlepsi mogą liczyć na wynagrodzenie liczone w dziesiątkach milionów. Bank zarządza niemal bilionem dolarów i doradza największym firmom i rządom na świecie, nawet w trudnych czasach generując ponadprzeciętne zyski. Ma jednak coraz większe kłopoty z zachowaniem dobrego imienia.
Kompilacja teorii spiskowych?
Dla wielu przeciętnych Amerykanów Goldman Sachs to synonim nie tylko niewiarygodnie wysokich zarobków, ale też wpływów politycznych potężniejszych od niejednego rządu. Po ekonomicznym krachu wielu mieszkańców USA nie zgadza się jednak z opinią prezesa nowojorskiego banku, który przekonuje, że „co dobre dla Goldman Sachs, jest dobre dla Ameryki”. „Ekonomiczni wandale” czy „kapitalistyczne sępy” to jedne z najłagodniejszych określeń pracowników tej instytucji, które można usłyszeć za oceanem.
„Wielka amerykańska maszyna do produkcji spekulacyjnych baniek” – taki tytuł nosił tekst o GS opublikowany w ubiegłym roku w magazynie „Rolling Stone”. Autor – Matt Taibbi –...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta