Chcę mówić do normalnych
O malowaniu kamerą, przekornym podejściu do wykładów z historii i obronie roli Piłsudskiego mówi reżyser realizowanego właśnie filmu „Bitwa Warszawska 1920”
Jak 90 lat temu Józef Piłsudski, tak teraz pan odprawił polskich żołnierzy na bitwę. Zwycięską i, jak pokazała historia, kluczową nie tylko dla naszego kraju. Czy tworząc taką scenę, reżyser czuje się szczęśliwy?
Jerzy Hoffman: Szczęśliwy jestem, gdy pracuję. Ale w zasadzie dopóki nie zobaczę całości zdjęć, dopóty nie mogę powiedzieć o pełni szczęścia.
Dlaczego właśnie o roku 1920 chciał pan opowiedzieć?
Bo to jeden z nieprzełożonych na ekran, a bardzo ważnych tematów w polskiej historii. W tym przypadku miała też miejsce rzecz szczególna. Pieniądze na film pojawiły się przed scenariuszem. Właściwie bezpośrednim impulsem do realizacji był pokaźny wkład zaproponowany przez Bank Zachodni. Pozwolił zaangażować wspaniałego scenarzystę Jarosława Sokoła i rozpocząć przygotowania. Potem wystąpiliśmy o dofinansowanie z PISF-u i w ciągu niecałego roku zaczęliśmy zdjęcia. Jeśli porównać to z sytuacją „Ogniem i mieczem”, kiedy z producentem Jerzym Michalukiem 11 lat chodziliśmy z czapką w ręku, starając się zebrać pieniądze, mamy do czynienia prawie z cudem. Nad Wisłą.
Zdecydował się pan na pionierskie w polskim kinie użycie techniki trójwymiarowej. Tradycyjny obraz nie wystarczył?
Ten film to nie tylko batalistyka, ale również pejzaż i człowiek w tym pejzażu. A także...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta