Jeśli dziś piątek, to siedzę w samolocie
W ciągu ostatnich 13 lat 750 razy leciałem samolotem. Przebyłem 926 tys. kilometrów. Odwiedziłem 214 lotnisk w 46 krajach, lecąc 55 liniami lotniczymi na 547 trasach
Lubię latać. Tak po prostu. Lubię moment startu, lubię lądowanie. Choć sam przelot jest dosyć nudny i jeśli trwa dłużej niż dwie godziny, zaczynam się niecierpliwić.
Choć wydać się to może dziwne, lubię też cały ceremoniał, który trzeba przejść na lotnisku przed odlotem. Odprawa, kontrola bezpieczeństwa, wpuszczanie do samolotów – cały ten szum, a czasem chaos, z jakimi ma się do czynienia w terminalach, jest muzyką dla moich uszu.
Złoty klient to ma dobrze
Pierwszy raz wzbiłem się w powietrze w 1997 roku, lecąc z norweskiego Tromso na Spitsbergen. Bilety były wtedy drogie, dlatego zdecydowaliśmy się z przyjaciółmi pojechać z Polski na północ Norwegii samochodem i stamtąd lecieć. I tak połknąłem bakcyla.
Kiedy zaczynała rozkwitać moja pasja, latałem głównie służbowo. Jako młody naukowiec oceanograf ze znajomością kilku języków (angielski, włoski, niemiecki, rosyjski, francuski) zapraszany byłem przez organizatorów różnych konferencji, którzy opłacali także przeloty. Moja branża spotykała się zwykle daleko od Warszawy: Australia, USA, Brazylia, Tajlandia, Chiny. Czasami pomagała też w moich podróżach Unia Europejska, oferując granty dla młodych naukowców na zjazdy, seminaria, szkoły letnie itp.
Zaletą dalekich podróży było szybkie gromadzenie mil w programach lojalnościowych przewoźników. W...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta