Czarna ściana, której nikt nie ruszy
Strajkowali, by wesprzeć Wybrzeże. Rząd nie zdecyduje się na pacyfikację 70 kopalń – dodawali sobie otuchy
Strajk rozpoczął się w nocy, między drugą a trzecią zmianą. W czwartek rano, 28 sierpnia, kopalnia Manifest Lipcowy stała. Wybrzeże strajkowało już dwa tygodnie i na Śląsk docierały informacje, że władze nie chcą rozmawiać ze stoczniowcami. – Myśmy tu, w porównaniu z resztą Polski, mieli się całkiem dobrze. Gierek był tak „dobry”, że skutecznie udało mu się podzielić Polskę na tę lepszą, czyli Śląsk, i gorszą, czyli całą resztę kraju. Śląsk musiał stanąć, abyśmy przez całą Polskę nie byli postrzegani jako zdrajcy – opowiada Zygmunt Chrzanowski z kopalni Borynia.
Zbigniew Grab, kopalnia ZMP w Rybniku: – Górnicy rozumieli, że jeśli nie wesprą strajków, rządowi wcześniej czy później na Wybrzeżu uda się je stłumić. Problemem było jednak to, że Śląsk nie miał wyrazistego lidera.
Efekt domina
Pierwszy dzień strajku, godzina 8.30. Trwają rozmowy dyrektora Manifestu Lipcowego z górnikami. Transmisja idzie przez zakładowe głośniki. Najostrzej mówi Stefan Pałka, inicjator strajku. Dyrektor przekonuje, że akcja nie ma sensu, ponieważ tylko Manifest Lipcowy strajkuje. Wszystkie inne kopalnie fedrują. – W tym momencie na cechownię weszła delegacja kopalni Borynia. Okazuje się, że i tam strajkują już od godziny 24. Przez głośnik słychać radosne „Hura!”. I górnicy, i ludzie pod bramą śpiewają: „Jeszcze Polska nie zginęła”. Rozmowy zostały zerwane – wspominał ks....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta