Karząca dłoń Barcelony
Po jednej stronie była magia, po drugiej tylko wściekła bezradność. Real rzucony na kolana
Chciałoby się, żeby ten mecz się kojarzył z bramkami, twórczym transem Barcelony, „la manitą”: wyciągniętą dłonią i pokazanymi na palcach rozmiarami zwycięstwa. Ale mocniej zapadną w pamięć sceny walk i kłótni.
Zwłaszcza tych z ostatnich minut, między przyjaciółmi, którzy pół roku temu szli razem po mistrzostwo świata: Sergio Ramos bijący w twarz Carlesa Puyola i odpychający Xaviego, Iker Casillas wygrażający Gerardowi Pique.
Dwa razy tego wieczoru, tuż przed przerwą i tuż przed końcem, biły się właściwie całe drużyny. Niezwykłe, że tylko Sergio Ramos wyleciał z boiska, bo czerwonych kartek mogło być kilka. A Jose Mourinho? Siedział na ławce potulny, upokorzony, patrzący wszędzie i nigdzie. – Barcelona była fantastyczna, my fatalni. Trzeba pracować ciężej –...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta