Dowiem się, czy nie przeszkadzam
Adrian Mierzejewski o kontrakcie z tureckim Trabzonsporem po dwóch nieprzespanych nocach
Rz: Kogokolwiek o pana spytać, mówi, że za młodu trzeba było do pana ojca dzwonić, żeby przypomniał Adrianowi, co jest ważne w życiu.
Adrian Mierzejewski: Czytałem. A to trener Leszek Ojrzyński się odezwie, a to Dariusz Dziekanowski trzy grosze dorzuci. Mówią, że byłem leniem, ale to było osiem lat temu. Poza tym leń ze mnie był tylko delikatny. Miałem 18 lat, trafiłem do seniorskiej piłki, w tym samym czasie zdawałem maturę. Pierwszy skład, starsi koledzy, no i do tego szkoła – wrażeń i zajęć namnożyło się tyle, że na niektórych treningach byłem śnięty i odpuszczałem.
Pierwsze płockie pieniądze zaszumiały ponoć w głowie?
Takie pieniądze nie mogą uderzyć do głowy, zapewniam. Cieszyłem się, że trafiłem do dobrego zespołu, udało mi się i ludzie zaczęli gadać. Problemów pozasportowych nigdy ze mną nie było. Czasem jakieś wyjście na dyskotekę, młody byłem. Ale hazard nigdy mnie nie pociągał. Jednak doszło do tego, że w którymś momencie to ja szukałem sobie klubu, a nie klub szukał mnie. A czy przez trzy lata mojej gry w Polonii Warszawa słyszał pan o jakimś wyskoku?
Dziwnie wyglądał pan na filmach z powitania w Trabzonsporze. Był pan zdziwiony reakcją kibiców?
To był szok, ale pozytywny. Chociaż oni każdego tak witają, to wrażenie jest wielkie, nie zapomnę tego do...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta