Ciszej tam!
Ryczące dniem i nocą motocykle, huk silników samochodowych, tramwaje piszczące po szynach, głośna muzyka, wrzaski. Jak przy tym spać? Jak żyć?
Już nasi pradziadowie mieli dość hałasu w Warszawie. "Piekielny jazz-band ulicy może wszak spowodować rozstrój nerwowy" – napisała w roku 1931 "Rzeczpospolita". Szybki rozwój stołecznej komunikacji oraz radiofonii sprawił, że życie w latach 20. i 30. zeszłego wieku stało się trudne do wytrzymania. Według opowieści mojego dziadka, dawano wtedy dwie rady: należy wyciszyć pojazdy albo wyprowadzić się z miasta. Obawiam się, że obie pozostały aktualne.
Śpijmy!
Ciszę nocną definiowano w stolicy na różne sposoby, ale generalnie szło o to, by można było spokojnie przespać kilka godzin. W początkach wieku XIX uznawano za okres ciszy czas od zapadnięcia zmroku do świtu, co miało swe podstawy w tradycji. Otóż w dawnych wiekach cisza nocna wiązała się z bezpieczeństwem pożarowym. Szło o wygaszanie ogni, bo zasypiający przy nich nie pilnowali płomienia. Jeszcze większym niebezpieczeństwem byli włóczędzy i ludzie obcy palący ogniska na zapleczach domów dla ogrzania się; tych przepędzano. Od roku 1639 stróże nocni wyrzucali ich z miasta, zamykali bramy o godz. 21 i wszyscy szli spać. Przestawały działać gospody oraz drobne knajpy; zapadała cisza. Kiedy wstawało słońce, miasto budziło się do życia i nie trzeba było niczego dekretować.
Oto wędrowni grajkowie produkują ci...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta