Choroba zwana polskością
Polskość to nienormalność. Dostało się Donaldowi Tuskowi, i to wielokrotnie, za tę opinię, którą odważył się opublikować ćwierć wieku temu na łamach miesięcznika „Znak". Pisowski i radiomaryjny lud takich rzeczy nie przepuszcza. Szczególnie, gdy ma okazję dołożyć prominentnemu politykowi, który jest zakładnikiem zgniłej, kosmopolitycznej elity.
Przypomnijmy, o co chodziło 25 lat temu młodemu historykowi z Gdańska. Z jednej strony przyszły premier narzekał na zapatrzenie Polaków we własną zbiorową historię, we „wzniosło-ponuro-śmieszny teatr niespełnionych marzeń i rojeń", a z drugiej – wyznawał, że gdy sobie to uświadamia, miota się między „goryczą i wzruszeniem, dumą i zażenowaniem".
Tak czy inaczej, dla warszawsko-krakowskiego salonu, który chciałby zawładnąć duszą dowodzonego przez Tuska obecnego obozu władzy, polskość jest nienormalnością. Inaczej niż sam ten obóz, postrzegający jako swój atut światopoglądową nijakość. Tymczasem salon za...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta