Czy Sixto Rodriguez może być lepszy od Boba Dylana
„Sugar Man” to znakomity dokument, ale pomija kilka faktów, by uatrakcyjnić swą muzyczną opowieść. Od piątku w kinach.
Oto scenariusz na holly- woodzki przebój. Młody chłopak z rodziny meksykańskich emigrantów osiadłych w USA marzy o karierze. Nagrywa dwie płyty, ale nikt ich nie kupuje. Śpiewa więc w podrzędnych klubach. Nie ma z czego żyć i chwyta się różnych zajęć. Jego talent w końcu jednak zostanie odkryty. Po latach zdobywa sławę.
Ta historia wydarzyła się naprawdę i o niej jest „Sugar Man". Na przełomie lat 60. i 70. Sixto Rodriguez (takie imię dali mu rodzice, gdyż był szóstym dzieckiem w rodzinie) wydał dwie płyty z balladami w niewielkiej wytwórni z...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta