Nad kortem słońce nie zachodzi
Wielki Szlem nie wie, co to kryzys. Pula nagród w US Open wzrośnie do 50 mln dolarów. Inni też zapłacą więcej.
Rozmowy między organizatorami US Open, czyli United States Tennis Association (USTA) i przedstawicielami sportowców trwały rok. Ich wynik nie jest zaskoczeniem, ale skala wzrostu płac zadziwia.
W grudniu 2012 roku amerykańscy działacze mówili o kwocie 29,5 mln dol. w najbliższym turnieju na kortach Flushing Meadows, co oznaczało przyrost o 4 mln. Teraz dodali jeszcze 4,1 mln – w sumie tenisistki i tenisiści dostaną we wrześniowym US Open 33,6 mln dol.
Amerykanie ujawnili, że zawarto pięcioletnie porozumienie między USTA, WTA i ATP, które mówi o stałym powiększaniu puli nagród w Nowym Jorku aż do poziomu 50 mln w 2017 roku.
Cichy prestiżowy wyścig płac między organizatorami turniejów wielkoszlemowych był od dawna tajemnicą poliszynela i niemal zawsze wyprzedzał stopę inflacji. To co dzieje się w ostatnich latach jest jednak wynikiem działania nowej siły – żądań samych tenisistów, którzy poznawszy bilanse przychodów z Wielkich Szlemów zaczęli domagać się większego udziału w zyskach osiąganych w Melbourne, Paryżu, Londynie i Nowym Jorku.
Cały dochód USTA w 2012 roku wyniósł 302 mln dolarów, z tej sumy aż 223 mln pochodziło z US Open. Amerykański turniej zwykle dawał największe premie, ale także wymagał od grających najwięcej. To tam dopasowywano program gier do twardych...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta