Kuzyn z Bangladeszu
Jeśli reżim dowartościuje, nakarmi, przyjmie w gabinetach ze złoceniami polityka, pseudonaukowca czy nieoczytanego dziennikarza, to jest oczywiste, iż napisze on peany na cześć owego reżimu – pisze politolog.
Polityka zagraniczna to rzecz skomplikowana" – mówił Ali G. grany przez Sashę Barona-Cohena – „nie wystarczy mieć kuzyna w Bangladeszu". Często przypominam sobie te słowa, czytając polskie gazety, komentarze dziennikarzy i polityków, słuchając dyskusji czy to przy stole, czy w telewizji.
Najgorszy dyktator
Właśnie przeczytałam tekst pewnego europosła o Azerbejdżanie. Nie ma nawet sensu podawać nazwiska, bo tekst ten mógł zostać napisany przez członka którejkolwiek partii politycznej. Takie teksty są zresztą często pisane i drukowane – wystarczy tylko odrobina próżności i ignorancji.
Otóż pan EP (europoseł) przyjeżdża do Baku i po kilku oczywistych banałach mających przykuć uwagę polskiego czytelnika (polscy architekci 100 lat temu..., Cezary Baryka...) wali w swoje bębny: otóż już po raz drugi w ciągu roku(!) spotyka się z prezydentem Azerbejdżanu Ilhamem Alijewem. Rozmowa – jak pisze – jest pouczająca. A potem powtarza...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta