Nowe wybory i nowe protesty
Raj turystyczny i największa gospodarka regionu, Tajlandia, pogrąża się w politycznym chaosie.
Mimo decyzji pani premier Yingluck Shinawatry o rozwiązaniu parlamentu i rozpisaniu nowych wyborów za 60 dni fala antyrządowych demonstracji nie opadła. Wczoraj na ulicach Bangkoku było 140 tys. osób.
Nie pomogły apele o uszanowanie dnia urodzin chorego króla Bhumibola Adulyadeja, który wzywał naród do jedności. Trwające już ponad miesiąc protesty nabierają nowego rozmachu.
Nie pomogły też ustępstwa rządu, nie zrobiła na demonstrantach większego wrażenia jego hojność w postaci równowartości 1,6 mln euro dla rodzin czterech ofiar zamieszek. Opozycja na ulicach chce więcej. Były premier Abhisit Vejjajiva, szef Partii Demokratycznej, która organizuje protesty, głosi, że rozwiązanie parlamentu jest zaledwie pierwszym krokiem do uregulowania sytuacji.
Wie doskonale, że jego partia nie ma zbytnich szans na wygranie wyborów. W Bangkoku niezadowolenie z rządu Yingluck Shinawatry jest wielkie, ale w całym kraju panuje na ogół cisza i spokój....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta