Gaz połączy Ukrainę z Europą
Ołeksandr Todijczuk | Liczymy na Polskę, która może stać się gazowym centrum tranzytowym w regionie – mówi w rozmowie z Michałem Duszczykiem wiceprezes Naftohazu.
Rz: Jak to jest być odpowiedzialnym za dostawy gazu do ukraińskich domów i fabryk w sytuacji, gdy od czerwca Rosja nie przesyła surowca?
Ołeksandr Todijczuk: Naszym głównym problemem jest to, że w ukraińskiej strukturze zapotrzebowania na energię dominuje jedno źródło – gaz ziemny. Stanowi on 40 proc. wszystkich surowców energetycznych zużywanych w naszym kraju. Jesteśmy od niego bardzo zależni, a sytuacja jest tym bardziej niekomfortowa, że monopolistą w zakresie dostaw jest Gazprom. Dotychczas, jak Rosja przykręcała kurek, nie było żadnej alternatywy poza wykorzystaniem zapasów z magazynów.
Zużycie gazu w naszym kraju sięga 50 mld m sześc. rocznie. Własne wydobycie gwarantuje jedynie 20 mld m sześc. To pokazuje, jak bardzo jesteśmy uzależnieni od dostaw z Rosji.
Jesteście w stanie się uniezależnić?
Zaczęliśmy poszukiwać alternatywnych źródeł gazu. Korzystamy z rewersowych dostaw ze strony Polski, Słowacji i Węgier. Ten ostatni kraj pod naciskiem Moskwy wstrzymał jednak przesył na Ukrainę. Węgrzy obiecują nam jednak, że wznowią go z początkiem stycznia przyszłego roku.
Polska, choć nie ma obecnie zbyt dużych technicznych możliwości, stara się dostarczać nam potrzebny surowiec. Wasz kraj już dwa razy odmówił Rosjanom udziału w projekcie budowy interkonektora omijającego Ukrainę (tzw....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta