W Polsce brak wiary we własny przemysł
Przemysł obronny to strategiczna gałąź gospodarki. Pod tą tezą pewnie podpiszą się wszyscy politycy, a przede wszystkim ci, którzy w praktyce w ogóle tej prawdy nie biorą pod uwagę w swoich decyzjach – pisze dyrektor zarządzający WSK PZL-Świdnik.
Krzysztof Krystowski
Polska zamierza dokonać skoku modernizacyjnego w obronności. Kwota 130 mld zł, jaką rząd zamierza wydać na nowe systemy uzbrojenia, jest bezprecedensowym wysiłkiem finansowym. Mogłaby to być wielka szansa na rozwój własnego przemysłu obronnego – nie tylko ze względu na jego znaczenie w systemie obronnym, ale także dlatego, że zwykle siła uzyskana na własnym rynku służy ekspansji eksportowej. Przykładów jest wiele, choć niektórzy twierdzą, że tylko niepromowanie własnych firm w kraju „wypchnie" je do sukcesów eksportowych. Takie egzotyczne poglądy nie zmieniają jednak zasad rządzących światowym rynkiem uzbrojenia, a brzmią one w skrócie tak: „twój rząd nie kupuje, inne też nie kupią"
Niestety, już pierwsze decyzje w procesie modernizacji nie promują polskiego przemysłu, ale są kontynuacją wieloletniego procesu kupowania za granicą. Aby nie być gołosłownym, przytoczę wyniki raportu unijnego z 2012 r., w którym Polska została sklasyfikowana na drugim miejscu (zaraz po Grecji i wraz z Portugalią) jako kraj, który ma najwyższe ujemne saldo eksport/import uzbrojenia w UE. Warto dodać, że po odwróceniu tabeli na pierwszym miejscu mamy Francję, a na drugim Niemcy. Chyba nikt nie jest zdziwiony tą kolejnością.
Nie tylko firmy państwowe
Powstaje wrażenie, że w Polsce stawiamy na rozwój własnego...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta