Europoseł czy sędzia?
Płacz dziecka nie może być dla sądu decydujący. Sąd musi być dorosły. Jak lekarz, który ordynuje zastrzyk – tłumaczy prawnik.
MACIEJ STRĄCZYŃSKI
Gdy znana dziś całej Polsce sprawa rodziny B. toczyła się w sądzie, nie zdobyła sobie niezdrowej sławy. I dobrze, bo sprawy tego rodzaju przyjemne nie są – również dla sądu. Po przeprowadzeniu różnych czynności Sąd Rejonowy w Nisku podjął przykrą, ale nieuniknioną decyzję: umieścił dzieci w ośrodku wychowawczym, a następnie w rodzinie zastępczej. Powód to niewydolność rodziców, którzy nie zapewniali dzieciom należytych warunków mieszkalnych i higienicznych. Nie pomógł kurator ani asystent rodziny. Rodzice nie chcieli nikogo słuchać.
Na początku chcieli się odwołać, ale zażalenie cofnęli i postanowienie się uprawomocniło. Nie stosowali się nadal do zaleceń sądu, nie złożyli też wniosku o zmianę decyzji i o ponowne przekazanie dzieci pod ich opiekę. Za to usłyszeli szerzone przy okazji kampanii wyborczej zapowiedzi o pomocy prawnej dla osób pokrzywdzonych. Opowiedzieli swoją historię europosłowi Januszowi Wojciechowskiemu. Ten zareagował natychmiast. Nie znał sprawy, nie znał jej akt, nie wiedział, dlaczego sąd podjął taką, a nie inną decyzję. Wysłuchał jednej strony i to mu wystarczyło. Polskę zalały opisy tragedii, historie o płaczących dzieciach, które siłą odrywa od kochających rodziców niżański sąd. Sędzia została wskazana i napiętnowana. Oto ktoś, komu dano władzę, sędzia, ze złośliwości rozbija rodzinę!...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta