Porażka na własne życzenie
Patrząc na to, co się dzieje, można dojść do wniosku, że Platforma była tylko udaną kreacją Donalda Tuska, która wraz z jego wyjazdem do Brukseli zaczęła blednąć i słabnąć. Po epoce Ewy Kopacz może być już tylko politycznym gruzowiskiem – uważa publicysta.
Poniedziałkowa debata telewizyjna nie uratowała notowań Platformy Obywatelskiej i Ewy Kopacz. Szefowa PO nie potrafiła zapanować nad nerwami, ulegając skłonności do straszenia PiS. Ten motyw, choć od początku obecny w kampanii partii rządzącej, wreszcie zapanował niepodzielnie. Bo jak inaczej traktować zapowiedzi, że córka Ewy Kopacz w razie wygranej PiS wyjedzie z Polski? A straszenie nadejściem „nowego średniowiecza"? A dramatyczne wizje budzenia niewinnych ludzi o piątej rano? Na finiszu kampanii wyborczej Platforma nie może się zdecydować, czym jeszcze przerazić Polaków. Nawet analitycy życzliwi ugrupowaniu nie mogą się połapać w logice takiej kampanii.
Może zatem warto się przyjrzeć czynnikom, jakie złożyły się na tak daleko posuniętą dekompozycję partii, która jeszcze kilka lat temu „nie miała z kim przegrać".
Intronizacja następczyni
3 września 2014 roku Zarząd Krajowy PO rekomendował kandydaturę Ewy Kopacz na urząd prezesa Rady Ministrów. Nastąpiło to w związku z zapowiedzianą rezygnacją Donalda Tuska ze stanowiska, który został wybrany na nowego przewodniczącego Rady Europejskiej. Wiadomo było, że Tusk będzie musiał zrezygnować z funkcji przewodniczącego partii. Do wyborów parlamentarnych był wtedy jeszcze ponad rok.
Co innego mógł zrobić Tusk? Mógł zaproponować przeprowadzenie szybkich wyborów w...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta