A sędzia musi...
Wiem z doświadczenia, że profesjonalni pełnomocnicy wykazują niemałą cierpliwość w znoszeniu sposobu pracy naszego sądownictwa. Może łatwiej im będzie,, gdy się zastanowią, jak by pracowały ich kancelarie w takich warunkach – polemizuje sędzia Jacek Tyszka.
W „Rzeczy o Prawie" z 30 marca 2016 r. przeczytałem tekst sędziego Mariusza Królikowskiego „Te opieszałe sądy?". Nieczęsto w mediach ktoś wypowiada się o sądach powszechnych pozytywnie, więc jeśli nawet czyni to kolega po fachu, zawsze miło przeczytać. Z trudem bowiem przychodzi mi się pogodzić z dominującą opinią, że sądy są niewydolne, sprawy prowadzone bez ładu i składu, a sędziom nie chce się pracować. W końcu jako sędzia z wydziału cywilnego pierwszej instancji od kilkunastu lat niemal nie podnoszę głowy znad akt, zaniedbuję rodzinę, zainteresowania i ciągle pracuję w domu. Kiedy w weekend nie mam akt, nie bardzo wiem, co ze sobą zrobić po południu. Doczytywanie spraw wieczorami to mój nawyk. Problemy z rozpoznawanych spraw mam stale w głowie, nieraz przy goleniu łapię się na rozważaniu, która strona ma rację, który argument podnoszony w sprawie jest ważniejszy, który świadek mówił prawdę. Tak od lat, a na miejsce jednej trudnej sprawy dostaję następną, po jednym wyczerpującym uzasadnieniu zaraz wpływa wniosek o napisanie kolejnego. Trochę publicznego uznania za tę wyczerpującą pracę wydaje mi się czymś naturalnym. Wdzięczny więc jestem sędziemu Mariuszowi Królikowskiemu za kilka miłych słów i optymistycznych danych o pracy polskich sądów, w tym mojej.
Reformowanie reform
Z różnych źródeł dochodzą mnie słuchy, że...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta