Ojcowskiego pobłażania już nie ma
Michał Klukowski, młody arcymistrz brydża o dojrzewaniu, pokorze i trudnych wyborach przy stoliku i poza nim
Rzeczpospolita: Trudno się żyje z opinią brydżowego geniusza?
Michał Klukowski: To bardzo miłe, że ludzie mnie tak postrzegają, doceniają moje osiągnięcia. Zatem nie jest to trudne, to mnie motywuje.
Czemu uwiodła pana ta gra?
Gdyby nie rodzice, to brydż by do mnie nie dotarł. To gra niszowa. To, że moi rodzice grali, było kluczowe. Przez początkowe lata byli moimi partnerami i sponsorami, jeździli na turnieje, dopingowali.
Uważali, że będzie to pańskie hobby czy sposób na życie?
Zdecydowanie uważali, że hobby, kiedy wysyłali mnie na pierwszą lekcję. To, że może to być sposób na życie, okazało się dużo później. Siedem, osiem lat po rozpoczęciu kariery. Brydż jest sposobem na życie bardzo niewielu osób. Nie zaczyna się grać z taką wizją.
Mają jednak miłą perspektywę gry do późnej starości...
To ewidentny plus brydża. Mogę przytoczyć przykład mojego partnera – Piotr Gawryś skończy w tym roku 61 lat i po 40 latach bogatej w...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta