Trump dobija swojego zbawcę
Prezydent zwalnia szefa FBI, który prowadził śledztwo w sprawie powiązań prezydenta z Kremlem. Co ma do ukrycia?
We wtorek o piątej popołudniu, niedługo przed końcem pracy, czarny ford taurus zatrzymał się przed ponurym, betonowym budynkiem siedziby FBI przy Czwartej Ulicy w centrum Waszyngtonu. Na ubranego w ciemny garnitur osiłka nikt nie zwrócił uwagi, a tym bardziej na kartonową teczkę, którą trzymał pod pachą. Ale godzinę później dokument, który nieznajomy zostawił w sekretariacie szefa FBI, okazał się największą sensacją w przecież pełnej zwrotów, czteromiesięcznej kadencji Donalda Trumpa.
Misja Keitha Schillera, byłego osobistego ochroniarza miliardera, a dziś urzędnika w Białym Domu, którą odtworzył CNN, polegała bowiem na dostarczeniu szefowi FBI Jamesowi Comeyowi krótkiego listu o jego dymisji.
– To było całkowite zaskoczenie. Nie wiem, dlaczego prezydent zdecydował się zrobić to, co zrobił, i dlaczego to zrobił akurat teraz – mówi „Rz" Karlyn Bowman, ekspertka związanego z republikanami American Enterprise Institute (AEI).
Gdy Schiller przyniósł słynną już teczkę, Comey spotykał się z pracownikami FBI w Los Angeles. O decyzji Trumpa dowiedział się z telewizji. Najpierw nie uwierzył, śmiał się jak z...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta