Świńska zagwozdka
Afrykański pomór świń stał się problemem różnych środowisk gospodarczych. Jego rozwiązanie przerasta możliwości resortu rolnictwa – pisze ekonomista i były europoseł.
O polskim rolnictwie, polityce państwa i Unii Europejskiej wobec niego, nie zachłystując się pochwałami i samozadowoleniem, nie ma odwagi pisać nikt. Ani naukowcy, ani tym bardziej politycy bądź działacze gospodarczy nie zaryzykują krytycznych sądów. O rolnictwie mówi się tylko dobrze, bo przecież państwo i UE dofinansowują ten sektor na niespotykaną kiedyś skalę. Jakikolwiek głos krytyczny to wystawienie się na ryzyko podpadnięcia potężnemu i licznemu w Polsce wiejskiemu elektoratowi. Wspierany on jest dzielnie przez zatrudnionych w otoczeniu rolnictwa, czyli w branżach sprzedających środki produkcji, skupujących, przechowujących i przetwarzających, a na końcu sprzedających produkty rolne.
Ten stan rzeczy powoduje, że coraz bardziej w ocenie sytuacji w rolnictwie odrywamy się od rzeczywistości, coraz bardziej ci, którzy się na ten temat wypowiadają, zakłamują rzeczywistość. Aż tu nagle ujawnia się problem, którego skala i możliwe konsekwencje ekonomiczne, polityczne, ekologiczne sprowadzają nas boleśnie na ziemię. Co mam na myśli? Epidemię afrykańskiego pomoru świń (ASF), która rozprzestrzeniła się na wschodnich terenach Polski, a jest wysoce prawdopodobne, że wkrótce przekroczy linię Wisły i obejmie cały kraj.
Naśladować Hiszpanię
Pojedyncze ogniska choroby przywleczonej do nas podobno zza wschodniej granicy przez zarażone dziki zaobserwowano kilka...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta