Krzysztof Jurgiel, minister rolnictwa
Minister rolnictwa to szczęściarz wśród członków gabinetu. Bez większego uszczerbku wyszedł z wpadki, która położyła się cieniem na wizerunku całego PiS: wymiany szefostwa stadnin koni arabskich w Janowie Podlaskim i Michałowie. Kilka arabów padło, słynna kiedyś aukcja koni okazała się katastrofą, ale partia nie dała Jurgiela odwołać. Miał też szczęście, że cofnęła się epidemia afrykańskiego pomoru świń, a skutki ustawy blokującej obrót ziemią rolną zostały przysłonięte wydarzeniami z pierwszej linii politycznego frontu. Sam stara się też nie szkodzić szczęściu. Nie przejawia szczególnej aktywności, nie udziela się w mediach, a jeżeli już, to działa po cichu, tak jak przy wymianie szefów instytutów naukowych podległych resortowi. Pytanie tylko, czy to wystarczy. Testem będą dla niego wybory samorządowe, kiedy okaże się, czy PiS zdobył upragnione poparcie na wsi. ©℗
—Marcin Piasecki