Prowincjonalne kmiotki mają głos
Piotr Gajdziński
Sąsiedztwo domowych pieleszy, owa swojskość, do której tęsknią ludzie na co dzień przebywający w obcym mieście, osłabia czujność i rozwiązuje języki. Najwidoczniej doświadczają tego również politycy, czego przykłady nie tak dawno dali Marek Kuchciński, marszałek Sejmu, oraz poseł Prawa i Sprawiedliwości Grzegorz Peczkis. Wyjechali z niegościnnej stolicy, z jej mediami oraz opozycją, znaleźli się w znanym sobie środowisku, i natychmiast się rozluźnili. Oddaleni od partyjnych pijarowców zaczęli mówić to, co naprawdę myślą.
Urodzony w Przemyślu Marek Kuchciński, spotkał się z mieszkańcami niedalekiego Janowa Lubelskiego. Chwalebne, politycy powinni się spotykać ze „zwykłymi obywatelami", co jednak nie znaczy, że powinni im mówić głupstwa. Raczej powinni słuchać. A Kuchciński, formalnie druga osoba w państwie, owszem głupstwa...
Archiwum to wszystkie treści publikowane w "Rzeczpospolitej" od 1993 roku.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta