To, co upartyjnione, nie będzie wspólne
Dyscyplinarki stały się narzędziem politycznego nacisku.
Uważnie przeczytałem w „Rzeczpospolitej" felieton redaktora Marka Domagalskiego poświęcony sędziowskim postępowaniom dyscyplinarnym („Dyscyplinarki sędziów dla dobra wspólnego"). Nietrudno z niego odczytać poglądy autora i jego pozytywny stosunek do obecnych zmian w sferze wymiaru sprawiedliwości.
Dowiedzieliśmy się więc, że w środowisku sędziów narasta obawa przed nowym modelem postępowania dyscyplinarnego, gdy tymczasem „tak jak poważnie korzystający z drogi kierowca nie boi się podwyżki mandatów, tak samo sędziowie nie powinni się bać zreformowanych sądów dyscyplinarnych". Interesujący był również wywód bagatelizujący wszczęcie kilkunastu postępowań wyjaśniających „wobec zachowań sędziów ocierających się o politykę" i że poprzedni model dyscyplinarek tolerował „narastający korporacjonizm w tej profesji, a w ostatnich latach nierzadkie przypadki politycznych zapędów". Dalej autor postawił tezę, że „większość sędziów, którzy solidnie wykonują swoje obowiązki, podziela to zdanie, bo im też nic nie grozi, tym bardziej że dyscyplinarek specjalnie nie przybywa, a rzecznikami dyscyplinarnymi nadal są koledzy po fachu".
Dobór kadr: polityczny, a nie merytoryczny
Zaczynając od końca, z moich obserwacji wynika, że większość sędziów jednak podziela obawy względem nowego modelu...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta