Australia narodziła się przy urnie, nie na polu bitwy
Iwona Pruszyńska Obowiązkowe głosowanie pozwala skoncentrować wyborczą energię na meritum kampanii, zamiast spalać ją na samym nawoływaniu do uczestnictwa w głosowaniu.
Kilka lat temu, kiedy Donald Trump został wybrany z poparciem tylko jednej czwartej uprawnionych wyborców, a zaledwie 37 proc. uprawnionych Brytyjczyków głosowało za opuszczeniem Unii Europejskiej, wielu Australijczyków zdało sobie nagle sprawę z tego, jaką przewagą jest dla nich w Australii obowiązkowe głosowanie – wspomina Judith Brett, historyk i naukowiec, autorka bestselleru „Od tajnego głosowania do kiełbasy wyborczej. Jak Australia przyjęła obowiązkowe głosowanie".
Australia, która w ciągu ostatnich ośmiu lat miała sześciu premierów, cierpi z powodu rosnącej nieufności wobec polityków, partii politycznych, a nawet samej idei demokracji. Mimo wszystko na Antypodach udało się w dużym stopniu uniknąć polaryzacji, która zainfekowała scenę polityczną Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i sporej części Europy, w tym Polski. Jakie są tego przyczyny?
Upatruje się ich w obowiązkowym głosowaniu nałożonym na australijskie społeczeństwo. Australia jest jednym z 22 krajów spośród 166 demokracji wyborczych, w których głosowanie jest obowiązkowe, i jednym z zaledwie 11, które ten obowiązek egzekwują. Wśród krajów anglosaskich to jedyne państwo sankcjonujące swoich obywateli za nieobecność przy urnach wyborczych.
Cook, Locke i Bentham
Zagłębiając się w historię unikalnego systemu...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta