Nie bójmy się dyskutować o przyjęciu euro
Alojzy Zbigniew Nowak, Grzegorz Tchorek Korzystne doświadczenia pierwszej dekady strefy euro kontrastują z drugą, kryzysową dziesięciolatką. Ale czy od zachwytu nad korzyściami z unii walutowej nie popadliśmy w nadmierny defetyzm?
Z uwagi na dużą rolę czynników społecznych w kształtowaniu akceptacji dla wspólnego pieniądza konieczne jest monitorowanie i pogłębione analizy niezależnie od faktu, że dziś nie wybieramy się do euro. Chodzi o to, by nie bazować na obiegowych opiniach, ale dogłębnie rozpoznać naturę konwergencji w unii walutowej.
Wbrew intuicji osiągnięcie średniej unijnej pod względem dochodów na głowę nie zapewnia bezpieczeństwa w strefie euro. Irlandia, choć znacząco różna od Polski, weszła w kryzys, mimo że jej PKB per capita wynosił aż 130 proc. średniej strefy euro.
Wbrew powszechnej opinii w krajach ze wspólną walutą poparcie dla niej nie spadło znacznie w okresie kryzysu. Co prawda zmniejszyło się poparcie dla takich instytucji jak EBC, Komisja Europejska (KE) czy Parlament Europejski, ale obywatele docenili utylitarną funkcję wspólnego pieniądza.
Od zachwytu do kryzysu
Wbrew oczekiwaniom eliminacja walut lokalnych nie ustrzegła krajów strefy euro przed ryzykiem spekulacji na rynkach finansowych. Przeciwnie, w kryzysie bycie w unii walutowej mogło się wiązać z większym ryzykiem niż bycie poza nią. Ryzyka spekulacji i zarażania na rynkach finansowych, niewypłacalności rządów i rozpadu strefy euro były emanacją procesów z pierwszych lat euro. Narastaniu...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta