Druga doba walki o wolność
Reżim zastraszył rywalkę Łukaszenki i zmusił do emigracji, ale do protestów dołączyli pracownicy fabryk.
Po brutalnej pacyfikacji niedzielnych protestów w poniedziałek wieczorem tysiące Białorusinów znów wyszło na ulice. Policja ponownie użyła armatek wodnych, kul gumowych, gazu łzawiącego i granatów hukowych. W niektórych miejscach stolicy – jak przy stacji metra Puszkinska – powstały barykady i doszło do starć, w wyniku których zginął jeden z protestujących.
Demonstracje odbyły się w kilkudziesięciu białoruskich miastach. W niektórych, np. w Pińsku, funkcjonariusze OMON-u musieli uciekać, ponieważ tłum uzbroił się w kije. Kierowcy samochodów w stolicy i innych miastach tworzyli gigantyczne korki, utrudniając przejazd samochodów milicji. We wtorek białoruskie MSW podało, że w poniedziałek w nocy w całym kraju zatrzymano ponad 2 tys. osób, wcześniej informowało o ponad 3 tys. zatrzymanych w niedzielę.
– W Homlu trzymają ludzi w korytarzach posterunków, w Brześciu protestujący musieli spać na asfalcie na dziedzińcu komisariatu, w Mińsku wypuszczono z aresztów zatrzymanych za pijaństwo, by...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta