Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Homo oeconomicus zaczął być prezentowany jako „bezduszna" i „agresywna" maszyna do kalkulowania kosztów i korzyści, działająca wedle zasady, że ekonomiczny cel, czyli maksymalizacja własnych korzyści, uświęca środki.
W „Rzeczpospolitej" 2 sierpnia ukazał się tekst Mariana Goryni „Dokąd zmierzają nauki ekonomiczne" stanowiący kolejną odsłonę dyskusji o przyszłości tej dziedziny. Autor przypomina m.in., że w wyniku tzw. reformy Gowina pojęcie nauk ekonomicznych zniknęło z oficjalnej klasyfikacji dziedzin nauki w Polsce. Niestety, należą one do największych „poszkodowanych" nowej klasyfikacji nauki w Polsce. W przypadku innych dziedzin, które ten status utraciły (np. nauki prawne, nauki fizyczne, czy nauki leśne), najczęściej w nowej klasyfikacji pozostała jednak wcześniejsza nazwa, tyle tylko, że z poziomu dziedziny przeniesiona na poziom dyscypliny.
Czas pokaże, czy związki nie tylko formalne, ale przede wszystkim realne między zupełnie nową dyscypliną, czyli geografią społeczno-ekonomiczną i gospodarką przestrzenną i pozostałymi dwiema powstałymi na bazie wcześniejszych składowych nauk ekonomicznych, czyli ekonomią i finansami oraz naukami o zarządzaniu i jakości, okażą się na tyle silne i istotne, że te trzy dyscypliny będą rzeczywiście funkcjonować w przestrzeni naukowej jako to, co Marian Gorynia nazywa subdziedziną nauk ekonomicznych.
Jak lekceważono gospodarcze „wirusy"
Drugi element wspomnianego tekstu, do którego chciałbym nawiązać, to fragment, w którym autor broni ekonomii (przyjmijmy, że to tej dyscypliny przede wszystkim uwagi dotyczą)...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta