Bóg medycyny w Afryce
„Wiara w autorytety sprawia, że ich błędy stają się obowiązującymi normami" – ostrzegał Lew Tołstoj. Robert Koch dowiódł, że dotyczy to również nauki.
Uczestnicząc w podziale kolonialnego tortu, Niemcy były raczkującym nowicjuszem przy afrykańskim stole. Dotychczas nawet niemieckie osady w Ameryce Łacińskiej budowano z dala od strefy zwrotnikowej, dlatego ambicjom towarzyszyły obawy – od ryzyka degeneracji i załamania germańskiej „higieny rasowej" w tropikalnym klimacie, aż po zmorę egzotycznych chorób zakaźnych. Lekiem na problemy była wiara w potęgę niemieckiej nauki, która po prusku, metodycznie zwalczy przeszkody w budowie wzorcowych kolonii, obiecanych przez propagandę.
Na początku XX w. wybuchły epidemie śpiączki afrykańskiej, które wyludniły brytyjskie terytoria w sąsiedztwie Niemieckiej Afryki Wschodniej. Berlin obserwował sytuację z dużym niepokojem. Budowa kolei Usambara była spóźniona o lata, a Niemcom wciąż brakowało rąk do pracy, na co pracowali bestialskim traktowaniem ludności. Jednak wędrówki siły roboczej, sprowadzanej z dalekich okolic, sprzyjały rozprzestrzenianiu się choroby. Nawet Niemcy nie były bezpieczne, przed czym ostrzegała epidemia cholery w Hamburgu.
Służby medyczne wykonały ogromną pracę, szukając ognisk śpiączki w najdalszych zakątkach kolonii. Wprawdzie raportowano, że epidemia omija niemiecką Afrykę, z wyjątkiem pojedynczych zakażeń, ale problem nie dał spać władzom. Gdyby epidemia urosła do skali znanej w Ugandzie,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta