Europa różnych bliskości
Z każdą dekadą, i za zgodą państw członkowskich, Unia Europejska coraz bardziej przypomina federację. To, że nią się w końcu stanie, nie jest jednak wcale nieuchronne. Nie tylko dlatego, że w unijnych dyskusjach raczej unika się używania słowa na „f".
W dyskusjach o kompetencjach Unii Europejskiej chyba żadne słowo nie wzbudza takich emocji jak „federalizm". W Polsce debata na ten temat rozgorzała, gdy nowy niemiecki rząd, złożony z socjaldemokratów, liberałów i Zielonych, opublikował swoją umowę koalicyjną. W części dotyczącej przyszłości Europy pojawia się temat trwającej właśnie debaty w ramach Konferencji o Przyszłości Europy. „Konferencja powinna doprowadzić do zwołania konwentu konstytucyjnego i dalszego rozwoju europejskiego państwa federalnego" – brzmi fragment niemieckiego dokumentu. To wywołało gwałtowną krytykę ze strony przedstawicieli polskiego rządu. „To potwierdziło moje ostrzeżenia. Celem ma być europejskie, kierowane przez establishment UE superpaństwo" – ogłosił Zbigniew Ziobro w wywiadzie dla „Do Rzeczy". Jeszcze ostrzej ocenił to Bogdan Rzońca, poseł PiS: „Zapowiedź nowego niemieckiego rządu, że trzeba budować europejskie państwo federalne, jest po prostu skandalem".
Zapis z niemieckiej umowy trzeba opatrzyć kilkoma zastrzeżeniami. Po pierwsze, to tylko ogólnie wyrażone życzenie, z którego nic konkretnie nie musi wynikać: wszystkie partie głównego nurtu w Niemczech są proeuropejskie i zawsze mówiły o konieczności głębszej integracji. Po drugie, Niemcy są państwem federalnym, zatem dla nich taka forma integracji może być optymalna. I nie kojarzy się wcale z procesem nieuprawnionego...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta