Prorok czasów postprawdy. Lekcje z Orwella
Władza zaczyna się od władzy nad słowami – lub chociaż niezachwiana może być tylko tam, gdzie nad nimi zapanuje. I odwrotnie: gdy język opisu rzeczywistości znajduje się w stadium rozkładu, chwiejna okazuje się również wspólnota polityczna.
Destrukcja opisowej funkcji języka jest w naszych czasach zjawiskiem powszechnym – do tego stopnia, że przestaliśmy zwracać na nią uwagę. Na naszych oczach język z narzędzia opisu rzeczywistości staje się narzędziem jej zamazywania. Dziennikarstwo – z nielicznymi wyjątkami – przeistoczyło się w zorganizowaną retorykę polityczną. Głównym kryterium oceny tekstu jest już nie to, w jakim stopniu opisuje on obiektywną rzeczywistość, ale to, na ile celnie oddaje światopogląd danej grupy.
Słowa to jednak nie narzędzia manipulacji – choć oczywiście mogą nimi być. Słowa są łącznikami. Używane ostrożnie i odpowiedzialnie posiadają przedziwną moc łączenia – pojedynczej osoby ze światem wokoło; oddzielonych na pozór od siebie ludzi w mieszkańców tej samej rzeczywistości. Być może tutaj właśnie – w odmiennym podejściu do słów i roli, jaką powinny spełniać – przebiega linia oddzielająca literaturę od polityki?
Martwy język
W naszych czasach – pisał George Orwell w eseju pt. „Polityka i język angielski, napisanym w 1946 roku – niepodobna »trzymać się z dala od polityki«. Wszystko jest polityczne, zaś polityka to zlepek kłamstw, uników, nienawiści i schizofrenii. Kiedy ogólna atmosfera jest niedobra, język musi na tym ucierpieć". W czasach niepokoju i zamętu polityka przenika zatem do języka, stara się go sobie podporządkować. Władza zaczyna się od...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta