Granice wolności Europy
Czy na Zachodzie weźmie górę solidarność, czy kunktatorstwo?
Unia Europejska nie zdobyła się na gest samoobrony wobec Rosji: jasnej deklaracji, że przyjmie Ukrainę. Wciąż słychać głosy mentorów, którzy zapomnieli, że jeszcze dekadę temu uznawali, że Putin jest ot, liberalnym autokratą. Trzeba być zaślepionym i pozbawionym instynktu państwowego, żeby którąkolwiek z niedoskonałych demokracji – łącznie z naszą – porównywać z wielkoruską satrapią. Konfrontacja z Kremlem, do której tak dzielnie na oczach świata stanął Kijów i cała Ukraina, nakazuje nam spojrzeć na nowo na wolność Europy. Ostatnie tygodnie pokazały, że braci Ukraińców stać, jako państwo i jako społeczeństwo, na więcej niż – wyraźnie zaskoczonych jej oporem – Francuzów i Niemców. Czy weźmie górę solidarność, czy kunktatorstwo?
Nie wiemy, jak za pięć czy dziesięć lat przebiegać będą granice wolnej Europy. Tej, która dobrowolnie połączyła się w Unii. Ale już widzimy, że w obronie wartości Zachodu jej granice powinny być tożsame ze wschodnimi granicami Ukrainy, a zapewne i Białorusi. Bowiem to nasza, rodzinna Europa pokazuje po raz kolejny od czasów rewolucji Solidarności, że demokracji nie trzeba, ba, nawet nie da się przywieźć na czołgach i gwarantować siłami okupacyjnymi. Warto więc w obronie własnej wolności pomagać narodom gotowym płacić krwią za swoje prawo wyboru. Gotowym żądać i bronić własnej suwerenności, jak robią to Ukraińcy.
...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta