Shakespeare a sprawa Polska
Wszelacy obrońcy praworządności i ci, którzy ją przywracają, powinni z uwagą przeczytać komedię „Miarka za miarkę”. Niezależnie od tego, czy imię ich Angelo, Zbigniew czy nawet Adam.
„Inną jest rzeczą pokus być przedmiotem, a inną rzeczą pokusom tym ulec”
William Shakspeare, „Miarka za miarkę” w tłumaczeniu Leona Ulricha
Williama Shakespeare’a nie trzeba chyba przedstawiać nikomu. Ba, nazwisko to znają nawet prawnicy, i to także z pokolenia wychowanego na „Pięćdziesięciu twarzach Graya” i paru późniejszych hitach literackich, które dla mego pokolenia trącą myszką, niewiele bardziej czerstwą od Hamleta. Gdyby jednak zadać pytanie (niekoniecznie prawnikom), czego tak naprawdę dotykał w napisanych sztukach, niewielu respondentów byłoby w stanie udzielić odpowiedzi wykraczającej poza granice Verony (Romeo i Julia) i pewnego duńskiego zamku, na krańcach ówczesnej Europy (rzeczony Hamlet).
Skłamałbym, twierdząc, tym bardziej twierdząc publicznie, że moja wiedza szekspirologiczna jeszcze kilka tygodni temu była dalece większa. Nie pierwszy już jednak raz okazało się, że rysowanie (a szczególnie rysowanie ilustracji do Shakespeare’a) znacznie poszerza ogląd świata. Dając poznać niezwykłych ludzi. I opuszczając ponurą Danię oraz słoneczną Italię, zbliżyć się do twórczości Williama. A przynajmniej tej, której akcja toczy się w Wiedniu: „Miarki za miarkę”.
Terror przyzwoitości
Przenieśmy się zatem na potrzeby niniejszego felietonu nad piękny, modry Dunaj,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta