Lekcja nieznanego języka, której udzielił nam Donald Tusk
Deklaracja premiera o prawie azylowym była klasyczną wypowiedzią polityczno-propagandową. I jako taka miała zrozumiały sens tylko w tym dyskursie. W dyskursie prawnym jest nie tylko niejasna, ale wręcz nie do przyjęcia.
Gdybym miała demonstrować studentom, na czym polega różnica między dyskursem politycznym i prawnym – przytoczyłabym wypowiedź premiera z 12 października (data nieprzypadkowa!). Zapowiadając opóźnioną strategię migracyjną, Donald Tusk zasygnalizował „terytorialne zawieszenie prawa do azylu i energiczne zabiegi o uznanie w Europie dla tej decyzji”.
Jak można było się spodziewać, wypowiedź wywołała burzę i konsternację. Burzyli się obrońcy praw człowieka i prawnicy. Wszak prawo azylu i zakaz push-backów wynika z konwencji genewskiej z 1951 r. a przestrzeganie naszych zobowiązań międzynarodowych jest wymogiem konstytucyjnym. Przypominały o tym niezliczone demonstracje i protesty ostatnich ośmiu lat.
Burzyli się nieskonsultowani koalicjanci. Sojusznicy polityczni nie kryli rozczarowania brakiem konkretów: o samej strategii, a zwłaszcza jej prawnym instrumentarium, nie powiedziano nic. Skonsternowana była opozycja polityczna: wypowiedź zabierała jej wiatr z żagli, i to akurat w momencie strategicznego przegrupowania i szykowania propagandowej ofensywy.
Data wypowiedzi była więc precyzyjnie dobrana także z powodu reperkusji europejskich. Akurat wchodzi w życie ustawa fińska dotycząca procedury uchodźczej w warunkach nadzwyczajnych, bynajmniej zresztą nie legalizująca push-backów. A Włochy finalizują umowę z Albanią, by tam, poza granicami UE, umieścić ośrodki filtracyjne dla...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta