Mniejszościowy rząd wpadnie w dryf
To PO zjadłaby Hołownię, a nie odwrotnie – prof. Bartłomiej Biskup komentuje możliwe rozstanie Polski 2050 z koalicją. Politolog wskazuje, kto skorzysta na napięciach w rządzie i czy Donald Tusk ma kogoś, komu mógłby przekazać władzę.
Liderzy koalicji rozmawiają o rekonstrukcji rządu, która się opóźnia. Jaki jest pana zdaniem warunek jej powodzenia?
Kluczowe są tu kwestie programowe i pytanie, czy koalicji uda się „dowieźć” cokolwiek z tego, co obiecała. Bo to wydaje się dziś największym problemem.
Oczywiście, są także kwestie personalne, ale to sprawa drugorzędna. Najważniejsze jest to, czy liderzy koalicji mają jeszcze w zanadrzu projekty, które są w stanie uchwalić albo wprowadzić, niekoniecznie w formie ustaw. Mam na myśli przede wszystkim obietnice złożone przed wyborami w 2023 roku – dotyczące np. mieszkalnictwa, podatków czy innych kluczowych obszarów.
Wydaje się bowiem, że wyborcy oczekują sprawczości – jakiegoś planu, wyraźnego komunikatu, konkretów. Personalna zmiana może być odebrana jako pozytywny sygnał, ale, moim zdaniem, to za mało.
Czy możliwy jest scenariusz, w którym rząd będzie tracić poparcie tak bardzo, że któraś z partii uzna, iż nie ma sensu dalej firmować niepopularnego gabinetu i zdecyduje się go opuścić? Czy taki wariant rządu mniejszościowego może się ziścić?
Taki scenariusz jest możliwy. Pytanie tylko: co dalej? Do wyborów pozostają ponad dwa lata. Gdyby któraś z partii zdecydowała się na opuszczenie koalicji, to co właściwie miałaby przez ten czas osiągnąć? Budować...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)