Gdyby ONZ nie istniała, trzeba by ją wymyślić

Wykpiwana, rzekomo bezzębna ONZ jest jednocześnie forum, na którym Donald Trump, Benjamin Netanjahu, ale i każdy polski prezydent chciał przemówić.

Podczas wystąpienia na 80. sesji Zgromadzenia Ogólnego Organizacji Narodów Zjednoczonych Donald Trump kpił z Organizacji, stwierdzając, że ONZ umie jedynie pisać mocne w słowach listy, które jednak nie są w stanie zakończyć wojen czy innych kryzysów. Trump narzekał, że ONZ nigdy nie zaoferowała mu pomocy, gdy podjął działania pokojowe i zakończył siedem konfliktów zbrojnych, które w teorii miały być nie do rozwiązania. Prezydent USA zarzucił też ONZ nieracjonalne wydatkowanie środków finansowych i kompletną nieudolność np. w tak „prostej” sprawie jak remont siedziby Organizacji w Nowym Jorku.

ONZ obchodzi właśnie 80. rocznicę swojego powstania, gdyż właśnie 80 lat temu, 24 października 1945 r., państwa przyjęły Kartę Narodów Zjednoczonych powołującą Organizację do życia, a jednocześnie ustanawiającą podstawowe zasady porządku międzynarodowego. Polska znalazła się wśród jej pierwotnych – 51 – członków. ONZ, powołana w odpowiedzi na implozję porządku międzynarodowego spowodowaną drugą wojną światową, nie miała, jak powiedział Dag Hammarskjold, drugi sekretarz generalny Organizacji, doprowadzić ludzkości do nieba, ale uchronić ją przed piekłem. Nadzieje na to, że ONZ rozwiąże za państwa problemy świata, niezależnie od tego, czy są to konflikty zbrojne, katastrofa klimatyczna, ochrona bioróżnorodności czy rola współczesnych technologii w rozwoju, są...