Belgia: czy to już narkopaństwo?
Antwerpia stała się bramą dla przemytu kokainy do Europy. A Bruksela czołowym miejscem jej konsumpcji.
Tysiące pasażerów, którzy po raz pierwszy przyjeżdżają superszybkimi pociągami z Paryża, Londynu czy Kolonii na brukselski dworzec Midi przeżywają szok. Od lat słyszeli o mieście, które nazywa się stolicą Europy i gdzie regularnie spotykają się przywódcy europejskich państw. Ale oto przed nimi rozpościera się obraz nędzy i rozpaczy. To granica Anderlechtu i Saint-Gilles, dwóch spośród wielu innych dzielnic miasta w coraz większym stopniu kontrolowanych przez narkotykowe mafie. Odór moczu nie pozwala przejść tunelem łączącym obie części Brukseli. Grupki młodych mężczyzn patrzą spod łba na przechodniów. A policja radzi, aby się tu nie zapuszczać nocą.
Przez lata stolica czerpała ogromne zyski ze znajdujących się tu międzynarodowych instytucji: Unii Europejskiej czy NATO. Odwiedzający je urzędnicy byli skazani na marne i drogie hotele. Wyboru nie mieli.
Teraz jednak większy wpływ na los Brukseli zdaje się mieć inne sąsiedztwo: oddalonej o ledwie 45 kilometrów Antwerpii. O tym, co prawda, wiedziało od dawna wielu, ale dopiero prosząca o zachowanie anonimowości prokurator z tego największego portu kraju i drugiego (po Rotterdamie) największego w...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)
