Dylewo broni szkoły
Szkoła to na wsi autorytet. Im mniej szkół, tym więcej pijaństwa i poczucia beznadziei
Dylewo broni szkoły
Dlaczego zamyka nam wójt szkołę, pytają dzieci z Dylewa
FOT. PIOTR PŁACZKOWSKI
IWONA TRUSEWICZ
Dylewo leży tam, gdzie daleko, biednie i pięknie. U podnóża Góry Dylewskiej, wśród krajobrazowego parku morenowych wzniesień i lasów żyje sto pięćdziesiąt rodzin, które nawet gdyby chciały, to nie mają stąd dokąd odejść.
Autobus do gminy jeździ dwa razy w tygodniu. Kiedy zimowe wiatry nawieją na drogę kilkumetrowe zaspy, można tylko czekać, aż do sklepu przywiozą chleb i mleko. Można też patrzeć na niszczejące folwarczne zabudowania byłego pegeeru, ruinę robotniczego hotelu, na zabytkowy kościół.
W Dylewie jedynym miejscem, w którym pulsuje życie jest licząca 98 dzieci ośmioklasowa szkoła. Bezpiecznie położona wśród przydworskiego parku, w skrzydle popałacowym, wyremontowana przed pięcioma laty, koncentruje życie wsi. Nikt tu dzieci nie dowozi, bo 87 z nich mieszka w Dylewie, a pozostałe mają do szkoły najwyżej dwa kilometry.
Siedemdziesiąt procent dylewskich dzieci objętych jest opieką społeczną. W szkole dostają gorący posiłek, kurtki, swetry i spodnie na zimę. Tutaj grają w amatorskim teatrze, rywalizują w ping-ponga, piszą...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta